Na rozstaju dróg
Gdzie dobro w lewo
A w prawo zło
Pojawiła się lodówka
Za nią pralka i lokówka
Z boku czarna limuzyna
W prawo skręt i już jej ni ma
Potem zeszły prosto z nieba
Gwiazdy lśniące martwym blaskiem
Proszą o kawałek chleba
Chętnie z dietetycznym masłem
Wargi oblizały skrzętnie
By nie został okruch żaden
Brzuchy jak balony wielkie
W mękach wykrzywione twarze
Drogę przysłoniły cielska
Dobra, zła już nie widziałem
Przyszedł Szatan prosto z piekła
Paczkę szpilek mu podałem
Z hukiem pękły wszystkie gwiazdy
Wystrzeliły wprost w niebiosa
Niosły je gastryczne gazy
Szatan wręcz ze śmiechu konał
Potem wstał i machnął ręką
Zdziwiony patrzyłem jak skręca w lewo
***
to mi przypomniałem wiersz na który niedawno trafiłem (choć poetą nie jestem). Wiersz przypuszczalnie Kopernika, który poruszał niby sprawy przyziemne, a jednak zahaczając o gwiazdy. przecież to po drodze
OdpowiedzUsuń