RECENZJE FILMÓW / KSIĄŻEK / GIER PLANSZOWYCH I KOMPUTEROWYCH / SCIENCE FICTION / HORROR / FANTASY / THRILLER / POSTAPOKALIPSA

czwartek, 23 grudnia 2010

czwartek, 9 grudnia 2010

Zawieszenie

W klawisze stukam palcami.
Po co to robię? I co to znaczy?
Myślę sobie, że chyba czasami
Znajduję się w jakiejś pracy...

***

poniedziałek, 6 grudnia 2010

Psychodeliczne Mikołajki

6 grudnia. Czas prezencików. Wszystko pięknie. Ale... Żeby Mikołajki nie były takie do końca normalne, przygotowałem specjalny utwór, który jest niejako listem do Świętego Mikołaja. W każdym razie, na pewno nie jest to zwyczajny list do Mikołaja...


Drogi Święty Mikołaju!

Chciałbym dostać pod choinkę
Kłębuszek, trzy morwy i wiadro tęczowe,
Rzeźbę w firankę zawiniętą po głowę
I barszcz z łyżkami i suchą świnkę.

Tylko nie przynoś mi znów, jak co roku
Urządzeń i maszyn do produkcji pęset,
Te bowiem walają się wszędzie.
Pęseta niemal na każdym kroku.

Nawet ostatnio nasz biedny pies
Garść pęset połknął przypadkiem.
Szczeknął jeszcze sił ostatkiem,
Po czym zadławił się i zdechł.

Poza tym, Mikołaju, tak na innym gruncie
Spraw by nasza babcia straciła głos,
Wkurza nas bowiem ciągle się drąc:
Günter! Günter! Günter!

***

piątek, 3 grudnia 2010

Filozof

Przed oczami widzę ścianę
Jakiś zegar wisi na niej
Na zegarze czwarta trzydzieści
Pójdę może umyć plecy?

***

środa, 1 grudnia 2010

Jacuś Fatalista i jego Plan (10 z kosmosu)

Niech z kosmosu przybędzie Istota
Niech rozwali w drobny mak
Tą planetę, co się miota
I gdzie wszystko jest na wspak

Niech Istota swym promieniem
Laserowym zniszczy ład
Nie ostanie się stworzenie
Nie przeżyje żaden gad

A gdy czystka się dokona
Niech Istota zmieni plan
Nim na gruzach Świata skona
Niech zbuduje nowy nam

***

poniedziałek, 29 listopada 2010

klamerki

spogląda na mnie dziecko
zawinięte w ręcznik
ten ręcznik i to dziecko
tworzą strukturę
wiszącą na lince
utrzymywaną siłą
dwóch małych klamerek

dziecko uśmiecha się szeroko, szczerze
niemal mu wierzę!
potęga reklamy to prosty mechanizm
zamknięty w dwóch klamerkach

***

sobota, 20 listopada 2010

Ślimosa

Razu jednego głaszcząc oposa
Tak myślała Złotowłosa:
Słońce świeci, kwiatki rosną
Skrzyżuję jakieś zwierzę z osą

Ślimak to był piękny, młody
Muszla jego baśniowej urody
Po kropel dywanie, całkiem bosa
Nadbiegała ku niemu z ukosa

Machnęła ręką niczym różdżką
Tam, gdzie stał ślimak kłąb dymu buchnął
Zdziwiła się przeto Złotowłosa
Ujrzawszy jak wygląda Ślimosa

Patrzy na stwora i się śmieje:
Przecież takie coś nie istnieje!
Ślimosa zaś przemówiła na głos:
Do diabła z tą twoją wyobraźnią!
Nie zamierzam tu żyć ani chwili
I popełniła harakiri

***

piątek, 19 listopada 2010

Klatczanie

w klatkach standaryzowanych
mieszkają maniacy
jeden kraty swojej klatki
przyozdobił w piękne kwiatki
drugi talerz zawiesił na ścianie
prosto z obiadu, jeszcze w śmietanie
ładniej od razu wygląda mieszkanie

***

czwartek, 18 listopada 2010

Pyry w Poznaniu

Raz w Poznaniu zjadłem kartofla.
Stereotyp to, czy plotka?
Lecz potwierdzam informację:
Tam kartofle są bydlaszcze.

***

sobota, 13 listopada 2010

Część piąta z cyklu "Mroki Średniowiecza"

Dziwny sen

Och Cedryku! Mój obrońco!
Czy pytano cię o broń, co
Niszczy, pali, sieje grozę?
Milgrid, śpij... Jest nocy środek...

***

piątek, 12 listopada 2010

Część czwarta z cyklu "Mroki Średniowiecza"

Milgrid i Cedryk powracają! Tym razem w utworze bezpośrednio nawiązującym do części pierwszej ich "przygód". Można powiedzieć, że jest to niejako kontynuacja wątku zapoczątkowanego w pierwszej odsłonie cyklu, którą można znaleźć TUTAJ. Zapraszam!


Prace codzienne

Och Cedryku! Dzielny woju!
Prałam dzisiaj w trudzie, znoju
Gacie twe w rwącym potoku...
Wiem, Milgrid, bo stałem z boku.

***

wtorek, 9 listopada 2010

TRZY SZYBKIE (2)

Dziś proponuję kolejną porcję filmów. I to bardzo zróżnicowanych gatunkowo, a poza tym starałem się wybrać w miarę oryginalny zestaw, w moim przekonaniu zestaw godny obejrzenia. Zapraszam...

Harry Brown (2009)
Gatunek: dramat / sensacyjny
Podobne do: filmów, których motywem przewodnim jest "zemsta"


Michael Caine jako emerytowany wojskowy, który przeżywa osobiste dramaty. Na szpitalnym łóżku umiera jego żona, a najlepszy przyjaciel zostaje zamordowany przez miejskich chuliganów. To drugie zdarzenie jest dla Harry'ego Browna impulsem do działania poza prawem, czyli zemsty. Brzmi mało oryginalnie? Możliwe, ale tak do końca nie jest. Przede wszystkim w zemście Harry'ego Browna nie wszystko jest proste i oczywiste, a na dodatek nic nie przychodzi z łatwością. Film jest ponury, a angielscy chuligani brutalni i zorganizowani wręcz przesadnie, ale spotęgowana dosłowność ich zachowań robi wrażenie. Z pewnością nie jest to zemsta w hollywoodzkim stylu. Fani cyklu "Życzenie śmierci" raczej nie mają tu czego szukać :)

Moja ocena: 8/10

3 Idiots (2009)
Gatunek: obyczajowy / komedia / dramat / romans (do wyboru, do koloru!)
Podobne do: nie wiem, bo nie jestem ekspertem od filmów bollywoodzkich. Ale zapewne podobne do innych filmów bollywoodzkich, choć chyba raczej tych bardziej ambitnych...


Barwna historia trójki przyjaciół, studentów inżynierii. W wyniku wielu perypetii jeden z nich - o imieniu Rancho - zaginął bez śladu. Dwóch najlepszych kumpli ze studiów bezskutecznie poszukuje go od kilku lat, ale wreszcie pojawia się ślad, za którym bez zastanowienia ruszają w drogę pełną przygód. Ale muszę nadmienić, że są to głównie przygody retrospektywne, które wyjaśniają, kim był Rancho i jak doszło do do jego zaginięcia. Fabuła ogólnie rzecz biorąc jest bardzo ciekawa, muzyka w filmie robi równie dobre wrażenie. "3 Idiots" to bardzo pogodny film, pełen scen zabawnych i wzruszających, a nawet romantycznych. Moim zdaniem świetna alternatywa dla przewidywalnych, pustych, drętwych i nieśmiesznych komedii romantycznych rodem z Hollywood, albo nawet z Hollyłódź ("Tylko mnie kopaj" i inne tego typu brednie). Szczerze polecam "seans we dwoje"!

Moja ocena: 9/10

Black Death (2010)
Gatunek: historyczny / fantasy / przygodowy / dramat / thriller / horror (tu również "do wyboru, do koloru". Ale w bardziej mrocznych odcieniach)
Podobne do: sam nie wiem... Może odrobinę do polskiego Wiedźmina, ale na lepszym poziomie realizacji.


Akcja filmu Black Death toczy się po wybuchu epidemii dżumy w średniowiecznej Anglii. Ludzie masowo umierają w miastach, epidemia przenosi się także na wioski. Ale gdzieś tam krążą pogłoski o osadzie, której nie dotknęła dżuma. Mało tego, zmarli ludzie w tej wiosce przywracani są do życia w jakichś tajemnych, pogańskich obrzędach. Na poszukiwanie tej osady wyrusza ekspedycja (niemalże krucjata) wysłana przez biskupa, złożona zarówno z prawych rycerzy, jak i morderców i rzezimieszków. Celem ekspedycji jest schwytanie nekromanty, a tym samym zakończenie jego bluźnierczych obrzędów. Przewodnikiem wyprawy staje się młody mnich, który zgłasza się do niej na ochotnika, mając na uwadze swój prywatny cel, zupełnie niezwiązany z przeznaczeniem misji... Ten tajemniczy film zachwycił mnie nie tylko ciekawą fabułą, ale również posępnym klimatem. Świetną rolę zagrał w nim Sean Bean i jest to chyba jedyny znany szerszej publiczności aktor występujący w Black Death. Dużą zaletą obrazu jest strona wizualna, ponieważ jest to udana produkcja telewizyjna, a nie kinowa. Przez to Black Death wygląda nie tylko mrocznie, ale również autentycznie, a w każdym razie bardzo odmiennie od hollywoodzkich produkcji, prezentujących z reguły epokę średniowiecza w sposób sztuczny, pełen płytkiego patosu. Zakończenie filmu skłania widza do głębszej refleksji, co tylko podnosi wartość tego dzieła. Bez dwóch zdań polecam! 

Moja ocena: 10/10


poniedziałek, 25 października 2010

Ogar mojej wyobraźni

Wyobraźmy sobie ogara,
Który ma niebieską sierść.
I calutki dzień, od rana,
Nuci sobie taką pieśń:

Kwitnij, kwitnij moja roślino,
Tyś zielona i sprężysta!
Ciągle tęsknię za tą chwilą,
Kiedy zjadłem twego liścia.

A gdy nadejdzie noc
Ogar idzie do jaskini.
Potem kładzie się na bok
I ślini się... I ślini...

Kiedy cieknie śliny strumień,
Ogar ma sny najdziwniejsze.
O człowieku z kartką, piórem,
Który pisze o nim wiersze.

***

niedziela, 24 października 2010

Komunikacja interpersonalna

Mam w kieszeni małe, czarne pudełeczko.
Niektórzy mówią na to telefon.
Sprytne jest to urządzenie,
Które w jedno oka mgnienie
Pokaże obrazek, zagra melodię
I sprawi, że przemówi człowiek
Do drugiego człowieka:
Kup masło, chleb i karton mleka.

***

piątek, 15 października 2010

"Strofy o zwierzętach", czyli książka na weekend

Moja ostatnia wizyta w antykwariacie zaowocowała kupnem ciekawej książki, której tytuł brzmi "Strofy o zwierzętach". Jest to stara już (1982 r.) antologia poezji, których tematem przewodnim są zwierzęta. Całość jest o tyle ciekawa, że zawiera utwory bardzo wielu znanych polskich poetów, a także wielu zagranicznych. Mamy zatem w jednym miejscu utwory Szymborskiej, Herberta, Różewicza, Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, Gałczyńskiego, Krasickiego i wielu innych, w tym także sporo utworów anonimowych, bądź pieśni ludowych o zwierzętach. Nie jestem może ekspertem w dziedzinie poezji, ale ten zbiór wierszy polecam ze względu na tematykę, w ramach której mieszczą się utwory poważne, smutne, jak również pozornie błahe, śmieszne, dziwne. Żeby nie być gołosłownym przytoczę może maleńki utwór Marii Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej.

MÓL

Mól ogląda mód żurnale
I podziwia suknie, szale,
Pomrukując: zobaczymy,
Co będziemy jeść tej zimy?

***

Podobnych utworów w zbiorze jest sporo (łącznie na ok. 320 stronach), dlatego polecam tą książkę zdecydowanie. Również dlatego, że poza antykwariatami jest dostępna na Allegro (co nawet ostatnio sprawdziłem!) za niewielkie pieniądze...


środa, 13 października 2010

Kot na butach

Kot ociera się o buta
Taki już jest buta los
Czasem wciera się weń ktoś
Tu akurat jest to kot

***

wtorek, 12 października 2010

Myśl

W mojej głowie
myśl się pojawiła.
Piękna to myśl, puszysta, zielona.
Nie rozumiem tylko
po co mi ona.
No nie wiem... Po co?
A to źle mi było dotąd?
Że źle powiadasz...
Nieprawda to wcale.
Wszak bawiłem się wspaniale.
Przy materiałach drewnopodobnych się pracowało.
Drążarką się drążyło.
Strugarką się strugało.
Wyrzynarką się wyrzynało.
A teraz...
To już nie to samo.

sobota, 2 października 2010

Kimono

Stworzenie czekało u bramy
W kimono stwór ubrany
Kim ono jest, to stworzenie?
Raczej trudno powiedzieć...

***

wtorek, 28 września 2010

Czysta jesień

Znowu przyszła jesień
Przez nieciekawe okiennice
Manfreda spogląda na pustą ulicę
Gdzie wiatr pożółkłe liście przegania
Ze smutkiem zaskrzypiały drzwi od mieszkania
Pewnie znów do chałupy liści naniesie!
Narzeka Manfreda: Cholerna jesień!
W korytarz zagląda: Coś zdawało mnie się...
Przecie czysta je sień...

***

poniedziałek, 27 września 2010

Przypowiastka o Bierucie, burdelu i genetycznie zakodowanej miłości do koloru czerwonego

W owym czasie do burdelu
Przyszedł sam Bolesław Bierut
I powiedział: O kurde!
Ale macie tutaj burdel!
Zaś właściciel interesu
Odpowiedział mu bez stresu
Chcesz w burdelu mieć porządek?
Lepiej wstrzymaj swoje żądze
Wówczas do mego przybytku
Nie będziesz chadzał nikczemniku!
Bieruta organizm
Zszokowany potwornie
Wydusił: Socjalizm!
Tak na odchodne

***

wtorek, 21 września 2010

Żółtoczerw

Radio stało na stole, żółte
Przycisk musnęła palcem czule
I popłynęły dźwięki
Z głównego nurtu
Jakiejś piosenki
To jej pomaga przejść życia męki
I wszystkie pokonać
Udręki. Od ręki.
Mijają po chwili zmartwienia, żale
Nie ma już bólu
Można pracować dalej
Jak w ulu

W jej głowie kumulusy myśli
Między nimi taśmociąg
Przenoszone są z chmury do chmury
Bez kształtu, ani struktury
Beżowe produkty
Głowa z radiem w sprzężeniu zwrotnym
Połączone bezpowrotnie
Fale odbiera ucha anteną
Produktów gładkich fabryką się staje
Głowa.

Głowa. Taśma. Tryby. Ruch.
Chmura. Produkt. Jakiś puch?
Radio. Fala. UKF.
Uśmiech. Kubek. Frędzel.
Ona chwyta życia lejce
Po plecach zdzieli je pejczem
Prędzej! Prędzej!
Póki żółta skrzynka huczy
Trąbi, buczy, tarabani
Ośmiesza, błaznuje, trajkocze
Czerw to kolor w blasku oczek?
Ech, do czarta! To żółtoczerw?
A niechże by i czerwożółć!
Pędź myśli pusta, wprawiaj w ruch!
Produkcie bezkształtny, powstawaj dalej
Jesteś przecież jej pokarmem

***

piątek, 17 września 2010

Piosenka DISCO POLO

Podjąłem ostatnio próbę napisania autentycznej piosenki disco polo. Wbrew pozorom nie było to tak proste, jak mogłoby się wydawać. Przede wszystkim dlatego, że przy tworzeniu kolejnych wersów nieustannie włączały mi się skłonności do parodiowania disco polo. Postanowiłem tym razem nie robić pastiszu z tego, co w zasadzie już z założenia jest (przynajmniej dla niektórych) pastiszem muzyki jako takiej. Wyszło jak wyszło, nie mi to oceniać. Ale zapraszam gorąco!


Wakacyjny romans

[1]
Poszedłem raz na plażę
I łażę sobie, łażę
Tu piasek jest gorący
A słońce świeci w oczy

[2]
Lecz jedną rzecz na pewno
Ujrzały moje sny
Dziewczynę najpiękniejszą
To byłaś właśnie ty!

[ref]
Wakacyjny romans
Miłość wprost wyśniona
Może zdarzyć się
Bo są wa-ka-cje!

Wakacyjny romans
Chciałem mieć, więc go mam
Bo poznałem cię
W piękny, letni dzień

[3]
Gdy jesteśmy razem
Ja czuję się jak błazen
Z miłości ogłupiałem
Lecz nadal jest wspaniale

[4]
Wakacyjna miłość trwa
Gdy leżymy pośród traw
Oglądamy zachód słońca
I kochamy się bez końca

[ref]
Wakacyjny romans (...)

[wtrącenie mające na celu zbajerowanie piosenki]
Ooo! Je-i-je-i-je!
Dziś na plaży opalamy się!
Ooo! A-i-ja-i-ja!
Miłość płonie w nas! [x 2]

[ref]
Wakacyjny romans (...) [x 2]

***

czwartek, 16 września 2010

W letnim klimacie...

Lato chyba już powoli mija. To smutne. Dlatego proponuję utwór w letnich klimatach, choć traktuje on akurat o mało przyjemnych aspektach lata. Tak przewrotnie mi wyszło, niechcący...


Romantyczne lato

latem zieleń liści
tafla wody błyszczy
leśne szumią knieje
niebo czerwienią goreje
to zachód słońca
i syk zaskrońca
tutaj komar z kleszczem
trzymają się za ręce
świętuje pod ławką
żmija z pijawką
po cichu nucą pieśń:
ludzka krew, ludzka krew...
hejże hej, hejże ha!
ludzkiej krwi piękny smak
lato, lato, na nas czeka
a z nim czeka krew z człowieka
gdzie strumyk płynie z wolna
rozsiewa kleszcz zarazę
tam wielka mucha końska
użera człeka w zadek

***

sobota, 11 września 2010

Miasteczko Panika

Wreszcie coś naprawdę oryginalnego i naprawdę śmiesznego. Coś godnego polecenia. To belgijsko-francusko-luksemburski film animowany Panique au village (A Town Called Panic), czyli po naszemu Miasteczko Panika.




Miasteczko Panika to film zrealizowany przy pomocy dużej ilości plasteliny, makiet i rozmaitych figurek. Wygląda to po prostu świetnie. Jest bardzo dynamicznie i kolorowo. Bohaterowie filmu to klasyczne figurki konia, kowboja i Indianina. Jednak relacje, jakie łączą te postaci w Miasteczku Panika są dalekie od tych, które znamy z naszej szarej rzeczywistości. Przeżywają oni niesamowite przygody, które dzieją się na farmie, we wnętrzu Ziemi, mroźnych pustkowiach i w alternatywnym, podwodnym świecie, z którego wyłażą nieprzyjemne stwory uwielbiające gofry, wyglądające jak wodniki (albo coś podobnego). 

Nie będę opisywał tu fabuły filmu bo to nie ma sensu. Zresztą sama fabuła jest momentami bardzo nonsensowna, absurdalna i - co ważne - zaskakująca! W każdym razie nie brakuje dobrego humoru. Trudno jest w zasadzie ten film porównać do czegokolwiek. Jest na tyle absurdalny, że pokochają go miłośnicy Monty Pythona, a z drugiej strony jest na tyle klimatyczny i specyficzny, że powinien przypaść także do gustu wielbicielom gry komputerowej Neverhood (o ile jeszcze jacyś żyją na tym świecie, ale myślę, że żyją i mają się całkiem dobrze). 

Miasteczko Panika to dzieło, które moim skromnym zdaniem nie ma żadnych wad. Jest natomiast pewna wada natury subiektywnej - nie ma żadnej oficjalnej dystrybucji tego filmu w Polsce (jak dotychczas, ale niestety nie zapowiada się, żeby coś zmieniło się w tym temacie). Bez względu na to animacja ta dostaje ode mnie ocenę taką, na jaką zasługuje... Dosyć słów. Zapraszam jeszcze do obejrzenia serii "screenów", które ostatecznie powinny przekonać niedowiarków do obejrzenia Miasteczka Paniki.




moja ocena:
10/10

środa, 8 września 2010

Pan Chudzina

Pan Chudzina
Na dach się wspina
Pisze Wiejska Nowina
Trwa to już dziesięć lat
Jak wspina się na dach
Mija czas a on się wspina
Wspiera go cała rodzina
Mówi ciotka z Garwolina:
A niech wspina się chłopina!
Wspina się zatem dniem i nocą
Tylko wciąż nie wiadomo po co

***

środa, 1 września 2010

PUHAR, czyli Poezja Użyteczna Hodowcy Albo Rolnikowi

Cykl trzech powiązanych ze sobą tematycznie utworów, który zbiorowo nazwałem PUHAR (zamierzony błąd ortograficzny) powstał niejako na bazie pewnego aktu prawnego obowiązującego w naszym wspaniałym kraju. Tytuł tej regulacji brzmi następująco:

ROZPORZĄDZENIE MINISTRA ROLNICTWA I ROZWOJU WSI
z dnia 15 lutego 2010 r.
w sprawie wymagań i sposobu postępowania przy utrzymywaniu gatunków zwierząt gospodarskich, dla których normy ochrony zostały określone w przepisach Unii Europejskiej

Po pierwsze, polecam wszystkim zapoznanie się z tym niedługim aktem prawnym (ok. 10 stron), z uwagi na wiele humorystycznych zapisów, dość absurdalnych dla przeciętnego człowieka. Ba! Ale ta regulacja nie jest przecież skierowana do przeciętnego człowieka, ale raczej do rolników i hodowców zwierząt typu świnie, kury. Dlatego też pomyślałem sobie, że niewielu rolników w Polsce zapozna się z takim aktem prawnym. Prawdopodobnie niewielu rolników w Polsce zapozna się z jakimkolwiek aktem prawnym (bez urazy drodzy rolnicy). Stąd moja idea stworzenia poezji użytecznej rolnikowi, czyli poezji, która nad walory artystyczne przedkłada walory pragmatyczne. Niech poezja trafi pod strzechy! "Gazeta i książka w rękach robotnika i chłopa", jak głosił pewien propagandowy plakat z epoki PRL-u... 

A oto i same utwory (w nawiasach numery paragrafów przytoczonego wyżej rozporządzenia, na których się wzorowałem i były one dla mnie głęboką inspiracją).


Dobrostan Brojlerów (§6.2)


Brojlery to kurczęta
Mające to do siebie
Że trzeba je doglądać
Dwa razy dziennie

A gdy spojrzysz na brojlera
Zwróćże na to swą uwagę
Czy ptaszysko nie umiera
I czy trzyma dobrą wagę

***


Kanibalizm (§33)

Czasem kury nioski
Agresja ponosi
Wydziobuje wtedy pióra
Jednej kurze druga kura

Aby temu przeciwdziałać
Szybko dzwoń po konowała
Gdy przyjedzie weterynarz
Dzioby kurom poprzycina

***


Piłka? Zabawka? Figurka? (§21)

Świniom zapewnić należy
Rozmaite materiały
Które uwagę tych zwierzy
Będą absorbowały

Patrzy sobie świnia więc
O! Jakaś fajna rzecz!

***

czwartek, 26 sierpnia 2010

TOP 10 gier na PEGASUSA (NES'a) - subiektywnie...

Niniejszym przedstawiam swoją listę dziesięciu najlepszych gier na PEGASUSA (NES’A). Ciężko było wybrać dziesięć najlepszych gier, bo z perspektywy czasu wiele się zmienia. Pewnie piętnaście lat temu moja lista być może wyglądałaby zupełnie inaczej. Jeszcze inaczej może wyglądać za kolejne piętnaście lat. Jedno jest pewne. Nigdy nie zapomnę PEGASUSA. Nigdy nie zapomnę tych emocji, jakie wywoływały dziesiątki pikselowatych, dwuwymiarowych platformówek. Nigdy nie zapomnę pokracznych, ale jakże pięknych dźwięków wydawanych przez tą ośmiobitową konsolę. Nigdy nie zapomnę kształtu i kolorów, jakie miały kartridże. Nie zapomnę także emocji, które towarzyszyły mi podczas wizyt na bazarach…

Moja lista TOP 10 jest z pewnością subiektywna. Ale taka musi być, bo nie da się tych gier ocenić obiektywnie. Każdy darzy sentymentem inne tytuły. Poza tym w czasach, kiedy gry na NES’a miały swoje najlepsze dni, nie było tak dobrej informacji o rynku „growym” jak dziś. W każdym razie moja lista powstała w oparciu i kilka istotnych kryteriów. Brałem pod uwagę przede wszystkim czas, jaki spędziłem niegdyś przy danej grze (kryterium to opatrzone jest jednak często błędem „niepamięci”), klimat gier oraz oprawę audiowizualną. Chociaż słowo „oprawa” wydaje się tu być jakimś nadużyciem. Z pewnością obecność niektórych tytułów na liście może zaskoczyć. Właściwie nawet ja sam jestem zaskoczony. Ale jakieś subiektywne przeświadczenie kazało mi taki a nie inny zestaw gier zaprezentować…

10. Sword Master - w to nawet bałem się grać. Klimat mrocznego fantasy w swoich czasach robił na mnie wrażenie.


9. Rockin' Kats - platformówka z pozoru infantylna, a jednak również klimatyczna.


8. Double Dragon II - przedstawiciel platformówek-bijatyk w moim zestawieniu. Moim zdaniem najbardziej udana część serii Double Dragon na NES'a.



7. Super Rescue Solbrain (Tokkyuu Shirei Solbrain) - zdecydowanie czarny koń na mojej liście. Platformówka, która była i jest dla mnie zbyt trudna, ale zachwycała mnie futurystycznym, niemalże postapokaliptycznym klimatem. 



6. Panic Restaurant - mały, gruby kucharz bije patelnią lub jakąś łychą nadbiegające marchewki, udka kurczaka i inne absurdalne rzeczy. Dla mnie bomba! 



5. Time Diver Eon Man - znana także pod tytułem Time Diver Avenger. Nie jest to może epokowa gra, ale futurystyczny klimat, różnorodne wizualnie poziomy, ciekawe muzyczki w tle i dość niski poziom trudności sprawiły, że grałem w to przez wieeele godzin. 




4. GOAL 3 - tego nie trzeba komentować. Po prostu hit.


3. Big Nose Freaks Out - jaskiniowiec z maczugą na jednokołowej deskorolce. Ten pomysł sprawia, że kolejne poziomy można przechodzić długo, odkrywając różne znajdźki, albo na tak zwanego  chama, prując na deskorolce, ile tylko się da. W tą grę z powodzeniem pogrywam nawet obecnie. Chyba nigdy mi się nie znudzi.




2. The Fantastic Adventures of DIZZY - tu właściwie też nie ma co komentować. Najlepsza przygodówka wśród platformówek. Jedna z najbardziej rozbudowanych gier na Pegasusa.



A zwycięzcą jest...

1. The Jungle Book - to gra, którą ukończyłem chyba najwięcej razy, spośród wszystkich gier na Pegasusa. Po części to zasługa bardzo dobrze dobranym poziomom trudności, ale przede wszystkim wrażenie robiły rozległe, świetnie zaprojektowane poziomy, bardzo dobra grafika, muzyka i dźwięki, niezły klimat... I ta grywalność... Polecam!




Wielcy nieobecni (znaleźliby się w drugiej dziesiątce - kolejność przypadkowa): Mario Bros, Contra, Contra Force, Prince of Persia, Jurassic Park, Ultimate Stuntman, Eliminator Boat Duel, Micro Machines, Toxic Avenger, Championship Pool.