RECENZJE FILMÓW / KSIĄŻEK / GIER PLANSZOWYCH I KOMPUTEROWYCH / SCIENCE FICTION / HORROR / FANTASY / THRILLER / POSTAPOKALIPSA

sobota, 26 lutego 2011

Obraz lotu chwilowego

Na placu pomiędzy suterenami
To ja jestem tym ptakiem
Ubrany w idiotyczny kostium
Wzbijam się w powietrze

Dwa duże pióra
Są moim atrybutem
Moje oczy patrzą ufnie
Na małą srokę
Ona nauczy mnie latać

Półtora metra nad ziemią
Zastygam w bezruchu
Wydaje mi się, że spadnę
W przeciągu kilku sekund

Ten świat jest tak realny
Choć jest tylko plastelinową
Dioramą słonecznego popołudnia
Unoszę się w powietrzu
Przez całą pogodną wieczność

Miasteczko opustoszało
W suterenach zamilkły okna
Panuje tu spokój
Szkoda, że nikt nie widzi
Chwili mojego lotu

***

czwartek, 10 lutego 2011

Część siódma z cyklu "Mroki Średniowiecza"

Rzewne wspomnienia

Och, Cedryku! Mój jedyny!
Zachwycają mnie twe czyny!
Zwłaszcza walka z kościotrupem!
Tak, Milgrid. To było super...

***

środa, 9 lutego 2011

Październikowe nieba - recenzja powieści "Anioł śmierci" Alexa Scarrowa

Dziś chciałbym przedstawić książkę w sam raz na ciągle jeszcze chłodne, zimowe wieczory. Jest to powieść, która łączy w sobie takie gatunki jak thriller, horror i kryminał, jednak najprostszym i chyba najbardziej trafnym określeniem będzie pierwsze z nich. A zatem… mamy rasowy thriller!


Miło jest, kiedy wpadnie człowiekowi w ręce taka książka, jak Anioł śmierci. Autor nieznany mi do tej pory w ogóle, tytuł jakby trochę kiczowaty, bo mało oryginalny, okładka robi ogólnie pozytywne wrażenie, a treść książki jest właściwie wielką zagadką. Mała dygresja co do tytułu: jest on raczej rzeczą bardziej marketingową, niż literacką, ponieważ w oryginale brzmi „October Skies”. I właściwie nie potrzeba tu dodatkowego komentarza…

Jak się dowiedziałem z opisu na tylnej części okładki, Alex Scarrow jest byłym gitarzystą rockowym, byłym twórcą gier komputerowych, a obecnie pisarzem i twórcą scenariuszy. No cóż, dla mnie mógłby być nawet księgowym w firmie produkującej środki antykoncepcyjne dla kotów, byle tylko lektura jego książki była warta świeczki.

Głównym bohaterem Anioła śmierci jest Julian Cooke, dokumentalista, kręcący swój kolejny film w niezmierzonych lasach Wyoming. Przypadek sprawia, że odnajduje szczątki starego drewnianego wozu, tzw. conestogi, będącej pozostałością po obozie osadników, którzy zaginęli bez śladu zimą 1856 roku. Była to Wyprawa Prestona, charyzmatycznego przywódcy religijnego. Temat wydaje się naszemu bohaterowi na tyle pasjonujący, że postanawia zgłębić tajemnicę osadników i nakręcić film o ich losach, tym bardziej, że w jego ręce trafia także osobisty dziennik jednego z członków Wyprawy Prestona. Facet nie wie jednak w co się pakuje, bo wydarzenia z 1856 roku skrywają niezwykle mroczną i niebezpieczną prawdę…

Cała powieść rozgrywa się na dwóch płaszczyznach: współcześnie i w połowie dziewiętnastego wieku. Retrospekcja ukazuje nam losy osadników, którzy nie zdążyli przebyć gór Sierra Nevada przed zimą i zmuszeni zostali do rozbicia obozu w lesie, w którym mieli dotrwać do wiosny. Osadnicy rozpoczynają walkę o przeżycie, ale nie są świadomi zagrożenia, z jakim przyjdzie im się zmierzyć.

Celowo nie zdradzam tu szczegółów, żeby nie popsuć nikomu zabawy. A muszę przyznać, że powieść dostarczyła mi naprawdę dobrej rozrywki. W tej historii z pewnością nie brakuje dreszczyku emocji. Czasami przewraca się kartki ze strachem i z fascynacją jednocześnie. Poza tym Anioł śmierci skłania również do refleksji, budując niezbyt przyjemny obraz tego, co może uczynić człowiek pod wpływem fanatyzmu religijnego. Trudno natomiast powiedzieć, czy powieść ma jakieś wady. Jako rozrywka w czystej postaci sprawdza się bowiem świetnie. Uważam jednak, że wątek czysto kryminalny jest trochę za mało wykorzystany i słabo rozwinięty. Odrobinę zawiodło mnie również zakończenie pozostawiające pewien niedosyt, jednak to moje subiektywne odczucie. Autor miał swoją wizję i nie zamierzam z nią polemizować. Poniższa nota jest próbą pewnego zobiektywizowania mojej oceny Anioła śmierci, ale fani dobrych, klimatycznych thrillerów mogą spokojnie dołożyć do tego jeden punkt. Tak czy inaczej, powieść tą polecam Wam z czystym sumieniem.

Moja ocena:
7/10

wtorek, 8 lutego 2011

C'mon baby, shake your ass!

Pełne są morza, oceany
Wizji artystów
Ledwie w nich płynę
Świadomy swego rozmiaru
I rozmiaru tafli wzburzonej
W głębinach tonę czasami
Innym razem tylko się zachłysnę
Jakimś małym bazgrołem
Ale i wtedy
Niemal tracę przytomność

Oddechu mi jednak nie braknie
Gdy w kałużę wpadam
Z Pańskiej piosenki, Panie marny piosenkarzu
Buty obmywam ściereczką
Dobrze, że tej brei
Tylko kilka centymetrów
Tylko kilka taktów
Tylko kilka nut
Głupich jak but

***

poniedziałek, 7 lutego 2011

Biurokratka

w biurze ściany w kratkę
widzę biurokratkę
dzień dobry, przepraszam
ja tu tylko przypadkiem

oto taka kartka
w zamian chciałem inną
z miną niewinną
pani Biurokratka
w kartkę zerka
Jest usterka!

punkcik pierwszy nie jest punkcikiem
kwadratem raczej, czy tirecikiem?
drogi panie, to niedopuszczalne!
a nade wszystko karalne!

w punkcie B suma z punktu A
pomnożona razy dwa
do tego w punkcie trzecim
pierwiastek z liczby dzieci
w punkcie D w podobny sposób
tylko całka z liczby siwych włosów!

pytam, czy na głowie, czy na całym ciele?
co za ignorancja! tego już za wiele!
jako rażące naruszenie zasad
do Wielkiego Gmachu pana sprawę zgłaszam!

przy całym zamieszaniu z kartkami
wylądowałbym jeszcze za kratkami
lecz wyszedłem z biura w kratkę
pożegnawszy Biurokratkę
i zdezelowanym statkiem
popłynąłem
na Kamczatkę

dziwna myśl się mnie trzymała
że wyszedłem z tego z gracją
nie, nie przegrałem z biurokracją
bo właśnie wtedy ona się stała
tego wiersza
Inspiracją

***

środa, 2 lutego 2011