RECENZJE FILMÓW / KSIĄŻEK / GIER PLANSZOWYCH I KOMPUTEROWYCH / SCIENCE FICTION / HORROR / FANTASY / THRILLER / POSTAPOKALIPSA

sobota, 31 marca 2012

WIECZNA WOJNA - Marvano, Haldeman

"RECENZJA" KOMIKSU
Tak się jakoś składa, że wszystkie komiksy dotychczas opisywane przeze mnie na łamach Odległych Światów to albumy wybitne, bądź "tylko" bardzo dobre. Tym samym wszystkie moje dotychczasowe recenzje komiksów są raczej rekomendacjami, aniżeli prawdziwymi "recenzjami". Nie inaczej jest i tym razem, ponieważ chciałbym przedstawić bodaj najlepszy komiks science fiction, jaki widziałem i czytałem, czyli album zatytułowany Wieczna wojna.


KILKA SŁÓW O WYDANIU
Komiks Wieczna wojna jest adaptacją powieści o tym samym tytule, której autorem jest Joe Haldeman, weteran wojny w Wietnamie. Komiksowa adaptacja tego dzieła trafiła do Polski w 1990 roku, za sprawą magazynu "Komiks", związanego z miesięcznikiem "Fantastyka". Całą opowieść tworzyły wówczas trzy albumy (część drugą i trzecią historii wydano w roku 1991 i komiksy te są dziś raczej trudno osiągalne, jeżeli chodzi o możliwość zakupu, choć z pomocą niejednokrotnie przychodzą portale aukcyjne). Na szczęście w 2009 roku wydawnictwo Egmont przysłużyło się wielu fanom komiksu wydając trzy części Wiecznej wojny w jednym albumie, swoją drogą w bardzo przyjemnej oprawie i na "kredowym" papierze. W stosunku do pierwotnego polskiego wydania Egmont zmienił też format kartek na nieco mniejszy, co akurat niespecjalnie przypadło mi do gustu, ale i tak nie umniejsza to przyjemności z oglądania, czytania i "obcowania" z Wieczna wojną.



Okładki pierwszego polskiego wydania "Wiecznej wojny" delikatnie mówiąc nie porażały wyglądem. No, może jeszcze pierwsza część jakoś ujdzie, bo druga i trzecia raczej straszą tandetą...

WIETNAM W KOSMOSIE
Komiks ten przenosi na kosmiczny grunt wojnę w Wietnamie, której doświadczył Haldeman, jednakże przesłanie opowieści jest raczej uniwersalne i może być odniesione do każdej wojny, jako zjawiska. Głównym bohaterem Wiecznej wojny jest William Mandella, żołnierz elitarnej jednostki wojskowej, w skład której weszły osoby o ponadprzeciętnym zdrowiu, wytrzymałości i IQ wynoszącym powyżej 150. Mandella wraz z pozostałymi wybrańcami zostaje poddany intensywnemu szkoleniu, które ma przygotować żołnierzy do kontaktu bezpośredniego z wrogiem, którym są Bykarianie, czyli tajemnicza rasa mieszkańców planety Aldebaran w gwiazdozbiorze Byka. Problem w tym, że w momencie odbywania przez żołnierzy szkolenia żaden człowiek nie widział jeszcze Bykarianina na oczy. Wiadomo tylko tyle, że Bykarianie są agresorem zagrażającym całej ludzkości, co sprawia, że funkcjonowanie całej niebieskiej planety zostaje  niemal całkowicie podporządkowane wojennej mobilizacji.

"TYLKO MARTWI UJRZELI KONIEC WOJNY"
Wieczna wojna opisuje historię pewnego konfliktu wojennego, ale przede wszystkim kładzie nacisk na dramatyczne losy ludzi, którzy muszą stawić czoła okrucieństwu wojny. Bohaterowie komiksu muszą stawić czoła własnym słabościom i ułomnościom, bo wojna nie wybacza popełnianych błędów. Wojna w tym komiksie rządzi się również swoimi specyficznymi prawami. Bywa nielogiczna, absurdalna i nieprzewidywalna, a ponadto ta ostania cecha najlepiej opisuje sam finał konfliktu pomiędzy Ludźmi i Bykarianami. Więcej na temat fabuły i przesłania komiksu nie powiem, żeby nie psuć potencjalnym czytelnikom radości z odkrywania tych elementów komiksu. Zapewniam jednak, że scenariusz Wiecznej wojny jest więcej niż interesujący, a historia opowiadana jest w taki sposób, że lektura po prostu wciąga jak odkurzacz.

TRANSPONOWANIE MYŚLI W OBRAZY
Co do warstwy graficznej, to właściwie nic poza superlatywami nie przychodzi mi do głowy. Styl rysunków Marvano doskonale wpisuje się w konwencję science fiction, co widać zwłaszcza po wszelakich budynkach, pojazdach, statkach kosmicznych i broni, jakie oglądamy na kartach komiksu. Rysunki zaskakują czasami szczegółowością, a innym razem porażają pięknem prostoty i wymowności. Jednak niesamowity klimat zawdzięczają w dużej mierze świetnie dobranym barwom (autorstwa Bruno Marchanda), które chyba w najlepszy z możliwych sposobów oddają pustkę i chłód kosmosu oraz klaustrofobię towarzyszącą ludziom znajdującym się wewnątrz żelaznych, zawieszonych w próżni "puszek". Poza tym jednak w komiksie nie brakuje rysunków prezentujących rozległe przestrzenie, zwłaszcza powierzchni planet, które wyglądają równie obco i tajemniczo, co wspomniany bezkres kosmosu.













CZAS NA SENTYMENTY
Wieczna wojna jest komiksem, którego nigdy nie zapomnę. Jest to jednocześnie jeden z tych komiksów, do których wracam najczęściej. I do dziś, niemal za każdym odczuwam tą samą fascynację, jaka towarzyszyła mi podczas pierwszego kontaktu z historią Williama Mandelli, co miało miejsce jakieś 16-17 lat temu. Ale z tym częstym wracaniem trzeba jednak uważać, bo przecież każda świętość może szybko spowszednieć. Kończę swoją "recenzję" wystawiając "bardzo obiektywną" ocenę. Ale i tak, bez względu na jakieś tam noty i numerki, Wieczną wojnę warto poznać. Polecam...

werdykt:
10 /10

czwartek, 1 marca 2012

"O koniu i jego ludziach", czyli kilka przemyśleń po obejrzeniu filmu "War Horse" [Czas Wojny] w reżyserii Stevena Spielberga

Najwyższa pora zacząć weryfikować filmowe oczekiwania 2012 roku. Na pierwszy ogień idzie koń, czyli film przygodowo - wojenny pt. War Horse.


War Horse to epicka opowieść, a nawet "filmowa laurka" o przyjaźni człowieka i zwierzęcia, o lojalności, nadziei i wytrwałości na froncie I wojny światowej. Film przedstawia historię ludzi, których losy związane są z losami konia o imieniu Joey. Koń ten dorasta na angielskiej farmie, by potem trafić do Francji i wziąć udział w dramatycznych wydarzeniach dziejących się podczas wojny. Ciekawostką jest fakt, że "zwierzakowi" przyjdzie służyć po obu stronach konfliktu, towarzysząc ludziom różnych narodowości. Szczęście Joey'a polegało na tym, że udawało mu się trafiać na osoby, którym wojna była "nie po drodze" i nie mogli oni pojąć jej okrucieństwa.

Historia opowiadana w War Horse jest obarczona dużą dozą patosu i naiwności, jednak nawet jeżeli pokłady infantylizmu tej opowieści byłyby znacznie większe, film i tak by mi się podobał. Ma na to wpływ kilka elementów, a mianowicie:

a) widowiskowość, jaką twórcom War Horse udało się osiągnąć bez użycia cyfrowych efektów specjalnych. Sceny batalistyczne są naprawdę dynamiczne i emocjonujące, nagrane bez zbędnych "ulepszaczy". Oko cieszą też dopracowane w najdrobniejszych szczegółach scenografie;
b) muzyka, której autorem jest jeden z najbardziej cenionych kompozytorów związanych z Hollywood, czyli John Williams. Soundtrack filmu jest naprawdę niezły. Podniosłe, symfoniczne utwory, przy których trudno nie uronić łezki to w zasadzie żadna nowość w tego typu produkcjach, ale utworom Williamsa nie można odmówić "jakości";
c) kapitalna scena rozgrywająca się na polu walki, kiedy zaplątanemu w druty kolczaste Joey'owi próbują pomóc dwaj żołnierze: Anglik i Niemiec. Początkowo ich dialog rozgrywa się "na ostrzu noża", by potem ukazać obu żołnierzom ludzkie oblicze swojego wroga i podać w wątpliwość sens konfliktu, w którym uczestniczą;
d) gra aktorska... zwierząt. Wygląda na to, że zwierzęta są najbardziej wiarygodnymi i naturalnymi aktorami. Na uwagę zasługują również efekty tresury, jaką musiały przejść niektóre z nich. W jednej ze scen rozpędzony na polu bitwy koń próbuje z rozmachem przeskoczyć okop, co nie do końca mu się udaje. Zwierzę przewraca się na ziemię, po czym podnosi się i galopuje dalej wewnątrz okopów, pomiędzy uciekającymi na boki żołnierzami. Na dużym ekranie wygląda to niesamowicie. Zachodzę w głowę, jak filmowi spece zmusili konia do takiego wyczynu. Albo był tak wytresowany, albo scena była w dużej mierze dziełem przypadku. Bez względu na okoliczności - należą się duże brawa.


I na tym kończę, wystawiając filmowi War Horse bardzo wysoką notę, co jest zaskoczeniem nawet dla mnie. Nie jest to dzieło epokowe, ale chyba nawet sam Spielberg nie miał na celu uczynienia filmu War Horse czymś, czym film ten nigdy nie miał szansy się stać. To po prostu "ładny film", który prawdopodobnie za parę lat będzie oglądany przez rodziny zgromadzone przy telewizorach, tuż po niedzielnym obiedzie.

werdykt:
/10