RECENZJE FILMÓW / KSIĄŻEK / GIER PLANSZOWYCH I KOMPUTEROWYCH / SCIENCE FICTION / HORROR / FANTASY / THRILLER / POSTAPOKALIPSA

niedziela, 13 października 2013

"Ognisty Podmuch" - recenzja polskiego wydania gry "Flash Point: Fire Rescue"

Ognisty Podmuch to polska wersja kooperacyjnej gry planszowej znanej dotychczas pod nazwą Flash Point: Fire Rescue. Gdy tylko w sprzedaży pojawiło się polskojęzyczne wydanie tej gry, postanowiłem ją niezwłocznie zakupić, zachęcony ciekawą tematyką tytułu, jak również dość atrakcyjną ceną. Czy było warto? Myślę, że po rozegraniu pięciu partii mogę o tym co nie co powiedzieć. Co prawda, aby rozebrać Ognisty Podmuch na czynniki pierwsze należałoby pewnie rozegrać co najmniej ze dwadzieścia partii, ale przecież gier planszowych (w tym kooperacyjnych) mamy całe mnóstwo, zatem często o zakupie danego tytułu decydują pierwsze wrażenia z obcowania z grą. A o tych opowiem poniżej.

PŁONIE, PŁONIE STODOŁA… TO ZNACZY DOM
Założenia gry są proste: płonie dom, znajdują się w nim potencjalne ofiary, ekipa strażaków wsparta ambulansem zabiera się do pracy. Aby odnieść zwycięstwo należy uratować co najmniej siedem ofiar. Śmierć czterech lub więcej ofiar, bądź też zawalenie się domu oznacza natychmiastową porażkę. Natomiast główne mechanizmy w grze Ognisty Podmuch to wydawanie punktów akcji przez strażaków oraz rozprzestrzenianie się ognia. Pierwszy z ww. elementów polega na wykonywaniu określonych czynności takich jak ruch, otwieranie drzwi, gaszenie ognia lub dymu (w tym także przy użyciu działka wodnego zamontowanego na wozie strażackim), rąbanie ścian, przenoszenie ofiar w bezpieczne miejsce, neutralizowanie zagrożenia ze strony materiałów łatwopalnych itp. Wszystko to odbywa się w sposób prosty i logiczny, na przykład: mamy do dyspozycji 4 punkty akcji, z czego dwa wydajemy na ruch, trzeci na otwarcie drzwi, przy pomocy czwartego gasimy dym lub częściowo gasimy ogień. Jest też opcja oszczędzania punktów akcji na następne tury, która wydaje się może mało realistyczna, ale jest czasem bardzo pomocna w grze i raczej trudno jest mi orzec, czy bez niej byłoby lepiej, czy nie (osobiście bardzo rzadko ingeruję w zasady gier planszowych załączane do pudełek, no chyba, że są błędne i wymagają erraty, ale to już inna bajka…).
Tak oto prezentuje się plansza (a dokładnie jej pierwszy wariant)
CHAOS (NIE)KONTROLOWANY
A co z tym ogniem? Bywa chaotyczny, bo rozprzestrzenia się za pośrednictwem rzutów dwiema kostkami (klasyczną sześcienną oraz ośmiościenną). Każdy rzut określa pole, na którym pojawia się dym, z tym, że jeżeli na wylosowanym polu jest już dym, natychmiast pojawia się tam ogień, a jeżeli na wylosowanym polu jest już ogień… wtedy następuje eksplozja, która rozprzestrzenia ogień w czterech kierunkach (może również niszczyć ściany budynku). I tak z grubsza prezentują się zasady Ognistego Podmuchu. Oczywiście pominąłem tu wiele niuansów, ale te odnajdziecie w instrukcji do gry, która – co ciekawe – już na wstępie chwali samą siebie słowami: „Zasady są napisane w przystępny i prosty sposób, a przed rozgrywką z innymi można je najpierw poćwiczyć samemu solo”. Zaiste dziwne to sentencja i nie wiem czemu ma służyć. Zachęceniu początkujących graczy? Może i tak, ale szczerze mówiąc widziałem już lepiej napisane instrukcje do gier. W przypadku opisywanego tytułu nie jest źle, ale zasady pozostawiają kilka wątpliwości co do niektórych (szczególnych) sytuacji na planszy. Dlatego przytoczone wyżej zdanie dziwiło mnie jeszcze bardziej po rozegraniu pierwszych partii. No ale rzeczywiście, warto najpierw poćwiczyć „samemu solo”…

UCZCIWA WSPÓŁPRACA GWARANTEM SUKCESU
Ognisty Podmuch jest niewątpliwie przyjemną i przyjazną grą. Jest w stu procentach nastawiony na kooperację, przez co nie uświadczymy tu ani krzty negatywnej interakcji. Ku memu (bardzo pozytywnemu) zaskoczeniu, ta gra naprawdę zmusza graczy do kooperacji, bo to po prostu się opłaca. Ognisty Podmuch nie próbuje być jednak grą rewolucyjną, przez co nadal nierozwiązany pozostaje tzw. „problem lidera”. Jeżeli chodzi o ten aspekt, wszystko pozostaje w rękach graczy, zatem na jakość rozgrywki często może mieć wpływ dobór osób siedzących przy planszy. Tym niemniej odniosłem wrażenie (co zauważyła również moja żona), że gracze nie mają tu problemu z „identyfikowaniem się” ze swoją postacią. Każdy rządzi swoim pionkiem i choć cel jest wspólny, to drogi do jego osiągnięcia mogą być różne. Ofiar, które trzeba uratować zawsze jest kilka, dlatego nawet w przypadku trudności w porozumieniu się między graczami, każdy może robić swoje i nadal mieć realny wspływ na wspólne zwycięstwo (lub porażkę).

Kształtne figurki strażaków + płaski wóz strażacki
LOS OGNIOS & LOS STRAŻAKOS
Początkowo zasady gry wydają się dość suche i nieatrakcyjne, ale podczas rozgrywki wszystko okazuje się logiczne i uporządkowane. Oczywiście poza ogniem, który wprowadza do gry odrobinę (a czasem nawet ogrom) chaosu. I tu można się czepiać, że jest zbyt losowo, bo zdarzają się przypadki, że eksplozje następują jedna po drugiej i ogarnięcie ognia wydaje się niemożliwe. Bywa też tak, że połowa domu płonie, a strażacy bez najmniejszych problemów wyprowadzają na zewnątrz ofiary, które dziwnym zrządzeniem losu znajdują się tam, gdzie ognia nie ma w ogóle. Zdarzają się również zupełnie spokojne rozgrywki (żeby nie rzec: nudnawe), w których eksplozji jest jak na lekarstwo, co powoduje, że gracze bez problemów radzą sobie z gaszeniem pojawiających się tu i ówdzie „dymków”.

Sądzę, że bardzo trudno jest wyważyć poziom trudności w grze, która w dużej mierze opiera się na losowości wynikającej z rzutów kośćmi (o ile w ogóle jest to możliwe). Moim zdaniem losowość nie jest jednak wadą Ognistego Podmuchu, bo zdaje sobie sprawę, że autor tej gry przyjął pewne stałe założenia (dość chaotyczne rozprzestrzenianie się ognia oraz równie chaotyczne pojawianie się w domu potencjalnych ofiar) i resztę mechanizmów dostosował do tych założeń. A tak poza tym: nie znam w tej dziedzinie żadnych statystyk, ale coś mi się wydaje, że większość pożarów zostaje z sukcesem ugaszonych. Oczywiście miarą sukcesu tudzież porażki jest tu raczej liczba poszkodowanych (np. ofiar śmiertelnych) w wyniku pożaru, ale tego po prostu nie da się odwzorować w grze planszowej, podobnie jak w życiu nie da się porównać skali tragedii ludzkiej związanej z występowaniem pożarów. Ot, taka refleksja… Tak, czy inaczej, na losowość w tym przypadku nie ma co się obrażać i trzeba raczej zaakceptować konwencję przyjętą przez autora gry, bo rzuty kośćmi zapewniają niejednokrotnie wiele emocji.

Przykładowa ofiara w zadymionym i otoczonym przez ogień... kibelku ;)
GARŚĆ OSPOWIEDZI NA FUNDAMENTALNE PYTANIA
W Ognistym Podmuchu są również inne rozwiązania, które można uznać za wadę tej gry, jak choćby bezkarna śmierć strażaków. Właściwie nie można tu mówić o śmierci, bo jej w istocie nie ma, natomiast strażacy mogą zostać przez ogień ogłuszeni, po czym trafiają na odpowiednie pole na zewnątrz domu (ambulans). Szkoda, że bardziej drastycznego, a zarazem bardziej realistycznego rozwiązania nie przewidziano w zasadach zaawansowanych, ale tu z kolei jest pole do popisu dla osób lubiących modyfikowanie i dostosowywanie zasad gry do swoich potrzeb. A trzeba przyznać, że Ognisty Podmuch jest grą na tyle „elastyczną”, że daje dość duże możliwości w tej materii. I w tym momencie z wady robi nam się zaleta, a tych z kolei opisywana tu gra ma bardzo wiele: przede wszystkim kilka poziomów trudności i dwustronna plansza, która również różnicuje trudność gry, ponadto wspomniana wcześniej kooperacja między graczami, która działa w zasadzie bez zarzutów. Myślę, że ogólnie największą zaletą tej gry jest bardzo dobre połączenie mechaniki z tematem. Trzeba też przyznać, że estetyczna i czytelna oprawa graficzna ma również niebagatelny wpływ na pozytywny odbiór tego tytułu, a dodatkowy atut w postaci przystępnej ceny polskiego wydania sprawił, że z pewnością nie żałuję dokonanego zakupu.

A tu przykładowe karty specjalistów. Całkiem ładne grafiki...
Ognisty Podmuch polecam w szczególności miłośnikom gier kooperacyjnych, w tym także graczom początkującym, jako dobry tytuł wprowadzający do bardziej złożonych planszówek. Chciałbym jednak wyraźnie zaznaczyć, że nie warto grać w wariant rodzinny, bo jest zbyt łatwy i schematyczny (wariant ten nadaje się jedynie dla małych dzieci lub do nauki reguł gry). Zasady zaawansowane nie są jakoś szczególnie trudne do opanowania, a zapewniają fajną różnorodność rozgrywek (np. dzięki kartom specjalistów, które zapewniają każdemu graczowi indywidualne umiejętności, przez co kooperacja staje się jeszcze bardziej wskazana). Ognisty Podmuch nie jest może grą wybitną, ale jest z pewnością grą bardzo dobrą. Jak dotychczas, po każdej rozgrywce dopadał mnie tzw. „syndrom jeszcze jednej gry”, co jest w moim odczuciu najlepszą rekomendacja dla tego tytułu.

PLUSY:
+ duża grywalność
+ stosunkowo łatwe zasady gry nawet w wariancie zaawansowanym
+ przyzwoite wykonanie i estetyczna oprawa graficzna
+ gra zmusza do kooperacji, ale nie czyni tego w sposób nachalny
+ dobre połączenie tematu gry z jej mechaniką

MINUSY:
- losowość ma duży wpływ na poziom trudności gry (bywa zbyt łatwo, bywa zbyt trudno)
- instrukcja nie jest wcale taka przystępna, jak chwali samą siebie na wstępie (pozostawia również kilka wątpliwości co do niektórych sytuacji na planszy)

werdykt:
8 /10