RECENZJE FILMÓW / KSIĄŻEK / GIER PLANSZOWYCH I KOMPUTEROWYCH / SCIENCE FICTION / HORROR / FANTASY / THRILLER / POSTAPOKALIPSA

niedziela, 6 czerwca 2010

GREEN ZONE - pierwsze wrażenia po wyjściu z kina

4 czerwca 2010 r. - to data polskiej premiery filmu GREEN ZONE. Następnego dnia po tej dacie miałem przyjemność znaleźć się na seansie tego filmu w elbląskim Multikinie. Co do samego kina to muszę zaznaczyć, że zaliczyli niezłą wpadkę. Film był wyświetlany od początku w złych proporcjach, w ten sposób, że ostatnia linijka napisów była wyświetlana już pod ekranem (a tym samym była słabo czytelna). Po ok. 10 minutach przerwali wyświetlanie, a po kolejnych kilku minutach zaczęli wyświetlać od początku. Dziwne to było, ale i tak nie zepsuło mi przyjemności płynącej z oglądania GREEN ZONE. 

Przede wszystkim jest to film, którego reżyserem jest Paul Greengrass, autor "Krucjaty Bourne'a" oraz "Ultimatum Bourne'a". Jeżeli ktoś widział te tytuły, dalej właściwie nie musi już dalej czytać, bo GREEN ZONE utrzymany jest w bardzo podobnej konwencji. A to powinno być już znaczącą rekomendacją. 

Dla niewtajemniczonych: Filmowa "Trylogia Bourne'a" to coś pomiędzy klasyczną sensacją i thrillerem, a nawet thrillerem politycznym. W każdym razie smakuje nieźle. I tak też jest w przypadku GREEN ZONE. Akcja filmu rozgrywa się podczas pierwszych dni wojny w Iraku. Głównym bohaterem jest żołnierz, który wraz ze swoją "ekipą" musi odnaleźć broń masowego rażenia. Problem pojawia się, kiedy w miejscach wskazanych przez tajemniczego informatora o pseudonimie Magellan żołnierze nie znajdują kompletnie niczego. Pytania zaczynają się piętrzyć, intryga się zawiązuje, bohater, którego gra Matt Damon zaczyna się orientować, że jest tylko narzędziem w czyichś rękach. Zamiast broni masowego rażenia odnajduje broń o wiele groźniejszą dla świata politycznego - prawdę. Mamy tu kompleksowe podejście do politycznych machinacji związanych z wojną w Iraku. Temat już niestety mało oryginalny i nie na czasie, ale za to jak zrealizowany! Trzęsąca się kamera i dynamiczne "zoomy" mają sprawiać wrażenie dokumentu reporterskiego, wartkiej akcji towarzyszy niesamowicie dynamiczna, budująca napięcie muzyka, która "wie", kiedy przycichnąć, żeby jeszcze bardziej spotęgować napięcie. Sposób realizacji filmu akcji ("sensacyjnego") stosowany przez Paula Greengrass'a to dla mnie mistrzostwo w tym gatunku. Wszyscy fani wspomnianej wcześniej "Trylogii Bourne'a" powinni odnaleźć w GREEN ZONE spełnienie kinematograficznych marzeń. Dla mnie GREEN ZONE to taka wisienka na torcie (gdzie tortem jest oczywiście wspomniana trylogia). Ale mam nadzieję, że Greengrass upiecze jeszcze niejeden tort.


Moja ocena:
9/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz