Grę planszową, o której chciałbym
tu opowiedzieć, należałoby chyba zaliczyć do kategorii gier mało znanych i
niedocenionych. W sumie trudno się dziwić, że gra jest mało znana w Polsce,
jeżeli została wydana tylko w Niemczech i tylko w niemieckiej wersji językowej,
ale dziwne jest to, że dobra gra, zrobiona na najprawdziwszej licencji filmu
„Ojciec chrzestny” nie została wydana nigdzie indziej poza Niemcami. Tak
właśnie jest z Der Pate, czyli planszowym wcieleniem najsłynniejszego filmu
gangsterskiego na świecie.
Spotykamy się przy kwadratowej planszy. To mapa południowej
części Manhattanu lat 40-tych. Czterech ojców sycylijskich rodzin: Corleone,
Tattaglia, Barzini i Stracci. Każdy kontroluje jedną dzielnicę, każdy prowadzi
różne biznesy. Nie jest nam obcy nielegalny hazard i przemyt, ściąganie haraczy,
kontrolowanie zakładów bukmacherskich i działalność kredytowa. Ale równy
podział tego tortu nie będzie trwał wiecznie. Wszystko zmieni się, gdy tylko
zaczniemy pociągać za właściwe sznurki. W tej grze może być tylko jeden zwycięzca.
Będzie nim ten, kto zgromadzi najwięcej pieniędzy, jednocześnie nie zaniedbując
swojej reputacji w społeczeństwie lub mając wpływowych przyjaciół w policji, w
sądzie i w senacie. Wszystko zacznie się od rzutu czterema kośćmi, a każdy z
nas będzie już wiedział, że kluczem do sukcesu jest zapanowanie nad własnym
losem…
Widok z... lotu ptaka? |
Zawartość gry Der Pate to solidna, niemiecka robota. Plansza
jest duża i ładna, choć nie każdemu przypadnie do gustu kolorystyka utrzymana w
tonacji sepii. Tym niemniej kolorystyka ta idealnie nawiązuje do tematyki gry,
jaką są potyczki gangsterskich klanów. Plansze akcji przeznaczone dla każdego z
graczy również trzymają wysoki poziom, tym bardziej, że na jednej z nich
widnieje podobizna samego Marlona Brando. Pionek gangsterskiego samochodu oraz
pionki członków mafijnych rodzin są zaskakująco duże i precyzyjnie wykonane (z
drewna). Rozmaite karty, żetony i znaczniki wykonano również bez zarzutu i nie
ma co martwić się o ich zużycie w trakcie rozgrywki. Z pewnością wytrzymają
bardzo długo. Bardziej solidne mogłyby być natomiast kości, które występują w
liczbie czterech sztuk. Są drewniane, lekkie i fajnie się nimi rzuca, ale mają
tendencję do brudzenia się. Jest to jednak błahostka, bowiem samo używanie kości
w Der Pate sprawia taką przyjemność, że aż szkoda czasu na zajmowanie się
względami estetycznymi.
Kości zostały rzucone... i umiejscowione. |
W Der Pate mamy do czynienia z klasycznymi sześciennymi
kostkami, z tym, że każda z nich jest w innym kolorze (co ma niebagatelne
znaczenie w rozgrywce) i każda ma na jednej ze ścianek (zamiast szóstki) symbol
tzw. „puppet hand”, czyli ręki kontrolującej marionetkę. A jak to działa w
praktyce? Gracz w swojej kolejce rzuca czterema kostkami, a następnie musi
przypisać jedną z nich do konkretnego pola akcji w pierwszym rzędzie na swojej
planszy akcji. Wybór pola zależy od liczby wyrzuconych oczek i może przynieść
natychmiastowy dochód rzucającemu, albo… przeciwnikom. Wszystko zależy od
ilości kontrolowanych przez gracza nielegalnych biznesów na mapie Manhattanu. Trzeba
zatem uważać, żeby za bardzo nie pomóc swoim rywalom. Po umiejscowieniu
pierwszej kości gracz ponownie rzuca, tym razem trzema pozostałymi i przypisuje
jedną z nich do konkretnego pola akcji w drugim rzędzie na planszy akcji. Tu z
kolei ma już ciekawsze rzeczy do zrobienia. Można rozwijać jedną z dwóch
ważnych dla mafiosów dziedzin, czyli „reputację” i „wpływy”. Można poruszyć na planszy głównej gangsterską
limuzynę i złożyć komuś przykrą w skutkach wizytę. Można również zająć się
manipulacją zakładów sportowych, co jest kolejnym sposobem na zarobienie
dodatkowej forsy. Po umiejscowieniu drugiej kości gracz wykonuje ostatni rzut
pozostałymi dwiema i musi przypisać je do dwóch akcji z trzeciego i czwartego
rzędu pól akcji. Uwierzcie mi, że jest w czym wybierać. Nie brakuje pól
wprowadzających negatywną interakcję, a za ich pomocą możemy np. nasłać FBI na
jedną z dzielnic miasta lub przejąć czyjś interes siłą, wysyłając
dotychczasowego właściciela na dno rzeki Hudson. Brzmi drastycznie? Trochę tak,
ale tylko pozornie. Przemoc w Der Pate jest raczej umowna i nie ma w sobie nic
brutalnego. Co zaś tyczy się wspomnianego wcześniej symbolu „puppet hand”, jest
on swoistym jokerem, pozwalającym graczowi na rozwój „reputacji” i „wpływów” jednocześnie.
Dochodzi do tego jeszcze znaczenie kolorów kostek – niektóre akcje można
wykonać tylko przy użyciu kości w konkretnym kolorze.
Pieniądze to coś, co w tej grze się naprawdę liczy :) |
Opisany tu mechanizm można z angielska określić mianem „dice
placement”. Nie jest to bynajmniej jakieś novum we współczesnych grach planszowych,
ale sposób wykorzystania w Der Pate mechanizmu „dice placement” z pewnością
zasługuje na uwagę. Losowość – owszem – występuje, ale nie jest dominująca. Nie
ma tu sytuacji bez wyjścia. W zależności od układu wyników na kostkach pewne
akcje mogą być po prostu mniej opłacalne niż inne. Wyrzucona liczba oczek określa
często siłę danej akcji, z tym, że dla niektórych akcji wskazana jest jak
najwyższa liczba oczek, a z kolei inne akcje mogą premiować jak najniższą
liczbę oczek. Jest to naprawdę ciekawe i nieszablonowe rozwiązanie, które daje
graczom sporą dozę decyzyjności. Co prawda ortodoksyjni stratedzy i planiści
przewidujący wydarzenia na dwie tury do przodu nie będą tu mieli czego szukać,
ale gracze, którzy lubią próby okiełznania losu i możliwość wykorzystywania
nadarzających się okazji z pewnością w Der Pate się odnajdą.
Jeżeli miałbym w Der Pate do czegoś się przyczepić, to jest
to liczba rozgrywanych rund, czyli dokładnie siedem. W moim odczuciu
zwiększenie tej liczby wyszłoby grze na dobre, bo w ciągu siedmiu rund często
brakuje czasu, żeby się komuś zwyczajnie odgryźć. Nie ma tu miejsca na
długofalowe planowanie, jest raczej presja niewielkiej liczby akcji możliwych
do wykonania w ciągu całej rozgrywki. Jednak kij ma dwa końce i zdaję sobie
sprawę, że zastosowana liczba rund korzystnie wpływa na łączny czas trwania
jednej partii, który przeciętnie mieści się w granicach 60-70 minut. Drugi
minusik należy się za oczekiwanie na swoją kolejkę. Podczas gdy jeden z graczy
myśli nad właściwym umiejscowieniem kostek na swojej planszy akcji, pozostali
nie mają zbyt wiele do robienia. W zasadzie mogą jedynie przeliczyć swój stosik
banknotów i przyglądać się poczynaniom aktywnego gracza, próbując jednocześnie rzucić
jakąś małą klątwę, mającą wpłynąć na wyniki jego rzutów. Czas oczekiwania na
swoją kolejkę nie jest jednak tragiczny i w mojej opinii nie wpływa znacząco na
radość płynącą z samej gry (z pewnością nie trzeba czekać na swój ruch tak
długo, jak to ma miejsce w grze Kupcy i Korsarze).
- No wsiadasz, czy nie?
- Nie... Nie mogę się ruszyć. Jestem tylko drewnianym pionkiem...
|
Nie mam wątpliwości co do tego, że Der Pate to bardzo dobra gra.
Nie jest to tytuł wybitny, ale skutecznie mnie zaciekawił i przyciągnął do
siebie na dłużej. Oprócz interesującego wykorzystania kostek gra oferuje
również kilka innych, przemyślanych mechanizmów, no i przede wszystkim
niezwykle chwytliwą tematykę, dlatego tym bardziej dziwię się, że tytuł ten
został wydany jedynie w Niemczech. Osobiście znam sporo gorszych gier, które doczekały
się swoich polskich wydań, ale to już zupełnie inny temat… Der Pate polecam szczególnie
graczom, którzy cenią sobie niebanalne i niegłupie sposoby wykorzystania kości
w grach. Poza tym polecam ten tytuł wszystkim fanom Ojca Chrzestnego w wydaniu zarówno książkowym jak i filmowym lub po
prostu miłośnikom gangsterskich klimatów (ja do tych ostatnich z pewnością się
nie zaliczam, a mimo wszystko gra mi się podoba). Der Pate może być obecnie grą
trudno dostępną, ale jeżeli jesteście nią zainteresowani, polecam systematyczne
i skrupulatne śledzenie aukcji internetowych, bo okazje się zdarzają (czego
niezbitym dowodem jest mój egzemplarz tej gry). I niech nie zraża Was
niemieckojęzyczne wydanie tej planszówki, bo polskie tłumaczenie instrukcji
(mojego skromnego autorstwa) jest dostępne na boardgamegeek.com, a także tutaj.
PLUSY:
+ bardzo dobra oprawa graficzna i wykonanie,
+ ciekawa i dość oryginalna tematyka, jak na „eurogrę”,
+ fajny mechanizm przypisywania kostek do konkretnych akcji,
+ duża frajda płynąca z gry,
+ porządna instrukcja (naprawdę niewielka liczba zasad
budzących jakieś wątpliwości),
+ dobrze zorganizowana wypraska w pudełku z grą.
MINUSY:
- czasami chciałoby się, żeby gra była trochę dłuższa,
- niewielkie możliwości planowania kolejnych ruchów,
- czas oczekiwania na swoją turę (nie jest tragiczny, ale w
dużej mierze zależy od współgraczy),
- gra dostępna tylko w niemieckiej wersji językowej (ale w
grze jest niewielka liczba elementów, na których występują niemieckojęzyczne
napisy).
SKALOWALNOŚĆ: Gra działa dobrze w każdej konfiguracji, ale im
więcej graczy, tym ciekawiej. Przy dwóch graczach rozgrywka przebiega raczej
spokojnie, przy czterech negatywna interakcja jest już nieunikniona.
werdykt:
8 /10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz