RECENZJE FILMÓW / KSIĄŻEK / GIER PLANSZOWYCH I KOMPUTEROWYCH / SCIENCE FICTION / HORROR / FANTASY / THRILLER / POSTAPOKALIPSA

czwartek, 1 marca 2012

"O koniu i jego ludziach", czyli kilka przemyśleń po obejrzeniu filmu "War Horse" [Czas Wojny] w reżyserii Stevena Spielberga

Najwyższa pora zacząć weryfikować filmowe oczekiwania 2012 roku. Na pierwszy ogień idzie koń, czyli film przygodowo - wojenny pt. War Horse.


War Horse to epicka opowieść, a nawet "filmowa laurka" o przyjaźni człowieka i zwierzęcia, o lojalności, nadziei i wytrwałości na froncie I wojny światowej. Film przedstawia historię ludzi, których losy związane są z losami konia o imieniu Joey. Koń ten dorasta na angielskiej farmie, by potem trafić do Francji i wziąć udział w dramatycznych wydarzeniach dziejących się podczas wojny. Ciekawostką jest fakt, że "zwierzakowi" przyjdzie służyć po obu stronach konfliktu, towarzysząc ludziom różnych narodowości. Szczęście Joey'a polegało na tym, że udawało mu się trafiać na osoby, którym wojna była "nie po drodze" i nie mogli oni pojąć jej okrucieństwa.

Historia opowiadana w War Horse jest obarczona dużą dozą patosu i naiwności, jednak nawet jeżeli pokłady infantylizmu tej opowieści byłyby znacznie większe, film i tak by mi się podobał. Ma na to wpływ kilka elementów, a mianowicie:

a) widowiskowość, jaką twórcom War Horse udało się osiągnąć bez użycia cyfrowych efektów specjalnych. Sceny batalistyczne są naprawdę dynamiczne i emocjonujące, nagrane bez zbędnych "ulepszaczy". Oko cieszą też dopracowane w najdrobniejszych szczegółach scenografie;
b) muzyka, której autorem jest jeden z najbardziej cenionych kompozytorów związanych z Hollywood, czyli John Williams. Soundtrack filmu jest naprawdę niezły. Podniosłe, symfoniczne utwory, przy których trudno nie uronić łezki to w zasadzie żadna nowość w tego typu produkcjach, ale utworom Williamsa nie można odmówić "jakości";
c) kapitalna scena rozgrywająca się na polu walki, kiedy zaplątanemu w druty kolczaste Joey'owi próbują pomóc dwaj żołnierze: Anglik i Niemiec. Początkowo ich dialog rozgrywa się "na ostrzu noża", by potem ukazać obu żołnierzom ludzkie oblicze swojego wroga i podać w wątpliwość sens konfliktu, w którym uczestniczą;
d) gra aktorska... zwierząt. Wygląda na to, że zwierzęta są najbardziej wiarygodnymi i naturalnymi aktorami. Na uwagę zasługują również efekty tresury, jaką musiały przejść niektóre z nich. W jednej ze scen rozpędzony na polu bitwy koń próbuje z rozmachem przeskoczyć okop, co nie do końca mu się udaje. Zwierzę przewraca się na ziemię, po czym podnosi się i galopuje dalej wewnątrz okopów, pomiędzy uciekającymi na boki żołnierzami. Na dużym ekranie wygląda to niesamowicie. Zachodzę w głowę, jak filmowi spece zmusili konia do takiego wyczynu. Albo był tak wytresowany, albo scena była w dużej mierze dziełem przypadku. Bez względu na okoliczności - należą się duże brawa.


I na tym kończę, wystawiając filmowi War Horse bardzo wysoką notę, co jest zaskoczeniem nawet dla mnie. Nie jest to dzieło epokowe, ale chyba nawet sam Spielberg nie miał na celu uczynienia filmu War Horse czymś, czym film ten nigdy nie miał szansy się stać. To po prostu "ładny film", który prawdopodobnie za parę lat będzie oglądany przez rodziny zgromadzone przy telewizorach, tuż po niedzielnym obiedzie.

werdykt:
/10

3 komentarze:

  1. Zastanawiałem się czy obejrzeć ten film, bo chociaż trailer, który widziałem w kinie, zadziałał i mnie poruszył, to obawiałem się jego familijnego charakteru. Spielberg umie zagrać na emocjach, ale nie robi tego przynajmniej kiczowato. Tylko to tłumaczenie tytułu!
    Konrad

    OdpowiedzUsuń