Radio stało na stole, żółte
Przycisk musnęła palcem czule
I popłynęły dźwięki
Z głównego nurtu
Jakiejś piosenki
To jej pomaga przejść życia męki
I wszystkie pokonać
Udręki. Od ręki.
Mijają po chwili zmartwienia, żale
Nie ma już bólu
Można pracować dalej
Jak w ulu
W jej głowie kumulusy myśli
Między nimi taśmociąg
Przenoszone są z chmury do chmury
Bez kształtu, ani struktury
Beżowe produkty
Głowa z radiem w sprzężeniu zwrotnym
Połączone bezpowrotnie
Fale odbiera ucha anteną
Produktów gładkich fabryką się staje
Głowa.
Głowa. Taśma. Tryby. Ruch.
Chmura. Produkt. Jakiś puch?
Radio. Fala. UKF.
Uśmiech. Kubek. Frędzel.
Ona chwyta życia lejce
Po plecach zdzieli je pejczem
Prędzej! Prędzej!
Póki żółta skrzynka huczy
Trąbi, buczy, tarabani
Ośmiesza, błaznuje, trajkocze
Czerw to kolor w blasku oczek?
Ech, do czarta! To żółtoczerw?
A niechże by i czerwożółć!
Pędź myśli pusta, wprawiaj w ruch!
Produkcie bezkształtny, powstawaj dalej
Jesteś przecież jej pokarmem
***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz