Znowu dzisiaj wstałem rano,
Znów za oknem było szaro.
Cierpię, cierpię... Żyć się nie chce...
Znów zajrzałem do lodówki,
Znów musiałem zjeść ogórki.
Cierpię, cierpię... Żyć się nie chce...
Po śniadaniu wkładam buty. Daleko im do krokodylej skóry...
Ubieram jeszcze wymięty frak. Nie mogę powiedzieć, że dziur w nim brak...
Cierpię, cierpię... Żyć się nie chce...
Przed wyjściem spoglądam jeszcze na pokój - mej marnej egzystencji cokół...
Wychodzę na schodową klatkę - obskurnych ścian matkę...
Cierpię, cierpię... Żyć się nie chce...
Przed blokiem wprost w kałużę wpadam.
Słyszę szyderczy śmiech sąsiada.
Zdyszany wbiegam do tramwaju.
Harmonijka drzwi przygniata mój paluch.
Wolnych miejsc oczywiście nie ma.
Ktoś torbą zakupów uciska mnie w żebra.
Cierpię, cierpię... Żyć się nie chce...
Wysiadam w jakimś ponurym miejscu.
Dalej iść muszę pięć kilometrów.
Gdy widzę już czubek tęczowego namiotu,
Z trudem powstrzymuję się od wymiotów.
Cierpię, cierpię... Żyć się nie chce...
Dochodzę na miejsce i jest jak zawsze:
Trampoliny, obręcze, zwierzęta w klatce.
Przesuwam zasuwkę, wyciągam bicz.
Zaraz się dopełni pustka moich dni.
Cierpię, cierpię... Żyć się nie chce...
Biegnący lew słyszy bicza trzaski
I skacze przez płomień nie robiąc łaski.
Tak mija w pracy pełne osiem godzin.
Do domu wracam całkiem wycieńczony.
Cierpię, cierpię... Żyć się nie chce...
Ale gdyby tak...
Lwem się stać?
Codziennie mięso jeść...
I ciągle bawić się...
Smutku życia być nieświadomym...
O właśnie, to jest pomysł!
I wtem w oddali ujrzałem neon:
"Kasa biletowa - kolejowy peron"
Podchodzę do okienka i pytam kobietę:
Czy uraczy mnie pani jakimś biletem?
Pamiętam, że w radiu leciał jakiś remiks...
Kobieta podała mi bilet do Kenii.
***
Bardzo trafiony wiersz na dzisiejszy, ponoć najbardziej dołujący dzień w roku.
OdpowiedzUsuńO proszę! Nie wiedziałem, że dziś jest najbardziej dołujący dzień w roku, ale w takim razie trafiłem w dziesiątkę. Trzeba jednak zwrócić uwagę na to, że w ostatnich wersach pojawia się wyraźny promyk nadziei. Tak i w naszych realiach jest wyraźny promyk nadziei, a to dlatego, że jeżeli przetrwamy najbardziej dołujący dzień w roku, dalej powinno być już tylko z górki :)
OdpowiedzUsuńA dlaczego akurat dzisiaj jest najbardziej dołujący dzień w roku? Nie żebym się nie zgadzała, ale ciekawi mnie kto tego dowiódł i na jakiej podstawie. Wiersz faktycznie trafiony w dziesiątkę, nie pierwszy raz z resztą trafiasz, Autorze, w samo sedno! Ponadto utwór jak zwykle ogromnie pobudza wyobraźnię, aż chce się pójść na najbliższą stację pkp i poprosić o bilet dokądkolwiek, byle było tam ciepło, słonecznie i emocjonująco. Do Kaliforni na ten przykład...
OdpowiedzUsuńAgnieszko, przeczytałam to w gazecie "metro" w drodze do pracy,w zatłoczonej skmce, ściśnięta i "uciskana w żebra" (wolnych miejsc oczywiście nie było);). Przesyłam link do artykułu: http://www.emetro.pl/emetro/1,85648,8956579.html
OdpowiedzUsuńo kurcze, jak to dobrze, że nie wiedziałam wcześniej, że to właśnie ten dzień, jeszcze bym się zdołowała bardziej niż zwykle!!! ufff... (odetchnęła z ulgą Aga) :D
OdpowiedzUsuńDzięki za linka, brzmi to wiarygodnie i coś w tym jest :).
Medytuję poza tym z całych sił, by miejsce siedzące a skmce czekało od tej pory na Ciebie ZAWSZE!!! ommm :)
to miejsce w skmce to dla Eweliny, oczywiście :)
OdpowiedzUsuńDzięki za wsparcie;) Na szczęście ten dzień minął, więc może być już tylko lepiej;)
OdpowiedzUsuń