Znowu przyszła jesień
Przez nieciekawe okiennice
Manfreda spogląda na pustą ulicę
Gdzie wiatr pożółkłe liście przegania
Ze smutkiem zaskrzypiały drzwi od mieszkania
Pewnie znów do chałupy liści naniesie!
Narzeka Manfreda: Cholerna jesień!
W korytarz zagląda: Coś zdawało mnie się...
Przecie czysta je sień...
***
właśnie, właśnie: narzekamy na jesień, a przecie czysta je sień :)!!!
OdpowiedzUsuńBardzo melancholijny, bardzo aktualny, utwór dotyka tej warstwy rzeczywistości, która nie daje się dostrzec na pierwszy rzut oka. Bo przecież, cóż to takiego, ot, kolejna pora roku, naturalna kolej rzeczy: po lecie następuje jesień, od wieków prawidłowość w klimacie umiarkowanym, żadna nowość, żadna rewelacja, żadne objawienie. Ale jednak jest w jesieni coś takiego, że bardziej czujemy przemijanie, jakby te pomarszczone i pokurczone liście sypiące się z drzew stanowiły jakieś małe przypomnienie: patrz, za kilka lat sam będziesz taki pokurczony i pomarszczony, aż w końcu spadniesz z tego drzewa życia. Dlatego właśnie Manfreda z takim zapałem upewnia się, czy aby do sieni nie zostały naniesione liście, jest to dla niej swoisty mechanizm obronny: myśleć o rzeczach przyziemnych, by nie pozwolić myślom zboczyć na manowce, czyli grząski teren przemijania... Ostatnie zdanie z kolei jest niejako promykiem nadziei, światełkiem w tunelu: przecie czysta je sień! Właśnie, więc może nie potrzebnie lękamy się przemijania?