RECENZJE FILMÓW / KSIĄŻEK / GIER PLANSZOWYCH I KOMPUTEROWYCH / SCIENCE FICTION / HORROR / FANTASY / THRILLER / POSTAPOKALIPSA

poniedziałek, 14 listopada 2011

KOSMOS JEST NUDNY! - recenzja filmu "Space Battleship Yamato"

KORZENIE NIE ZASKAKUJĄ
Film Space Battleship Yamato oparty jest ponoć na anime o tym samym tytule, które powstało w 1974 roku. Niestety nie było mi dane obejrzeć tego anime, zatem opisywany tu film oceniam jako "zwyczajne" kino science fiction. Nieuniknione będą zatem porównania do tych filmowych dzieł, które wpisują się kanon science fiction. A pod tym względem - niestety - Space Battleship Yamato nie wypada zbyt szczęśliwie...


PRZYGÓD KILKA KOSMICZNEGO PANCERNIKA
Akcja filmu rozgrywa się w przyszłości (gdzieś ok. 2200 roku). Ludzkość przegrywa wojnę z Gamilas, czyli tajemniczymi najeźdźcami z kosmosu, którzy zasypują Ziemię bombami meteorytowymi. Za sprawą tych bombardowań poziom promieniowania na powierzchni planety przekracza wszelkie normy bezpieczeństwa i ludzie zostają zepchnięci do życia w podziemiach. Szczęśliwym trafem na Ziemię trafia również nietypowa "przesyłka" w formie niewielkiej kapsuły, która zawiera opis technologiczny i plany konstrukcji pozaziemskiej, potężnej broni oraz współrzędne nieznanej ziemianom planety, która zaraz po tym zostaje nazwana Iskandar. Na dodatek w miejscu, gdzie rozbiła się owa "przesyłka", szkodliwe promieniowanie całkowicie zanikło, zatem wniosek może być tylko jeden: Trzeba zbierać d*pę w troki i ruszać na Iskandar, bo jest tam ktoś (albo coś), kto dysponuje urządzeniem mogącym przywrócić Ziemię do stanu używalności. I tak też dzieje się w filmie Space Battleship Yamato. Ekspedycja na Iskandar wyrusza na pokładzie najpotężniejszego statku kosmicznego, jakim dysponuje Ziemia, czyli tytułowego Yamato... Nawiasem mówiąc, nazwa Yamato nie jest tutaj przypadkowa, bowiem ten statek swoim wyglądem jako żywo przypomina japoński pancernik Yamato z okresu II wojny światowej. Jest tylko trochę bardziej podrasowany...

FABUŁA, GŁUPCZE!
A co dzieje się dalej? Dalej już tylko gwiezdne pojedynki, przeskoki czasoprzestrzenne, śmierć dużej części załogi Yamato, pierwszy "namacalny" kontakt z Gamilas, rozterki i dramaty głównych bohaterów filmu i tak dalej, i tak dalej... Ale o fabule więcej już nie napiszę, bo jak kogoś nie zaciekawił jej dotychczasowy opis, to reszta i tak nie będzie miała najmniejszego znaczenia. A mnie osobiście zaciekawił sam początek filmu, w którym przez kilka minut ukazano zdewastowaną Ziemię i ludzi zepchniętych do podziemia. Kłopot w tym, że ten fragment w stosunku do całego filmu jest tylko kroplą w morzu przeciętności. 

O EFEKTACH I NIEEFEKTYWNYM ICH WYKORZYSTANIU
Space Battleship Yamato można określić jako połączenie Star Treka, Gwiezdnych Wojen, a nawet Obcego, ponieważ zawiera w sobie elementy każdego z tych filmów (tudzież serii filmów). Jakąś tam własną tożsamość to japońskie dzieło ma, ale powiem szczerze, że z mojego punktu widzenia przeważała jednak nijakość. Raził mnie przede wszystkim niemal całkowity brak oryginalności. Myśliwce bojowe wylatujące z pokładu Yamato przypominają zwyczajne samoloty, a w pewnym momencie przypominają również myśliwce z Gwiezdnych Wojen, w których umieszcza się "robocika-pomocnika", ładnie kręcącego "główką" i namierzającego wrogie cele. Wykorzystanie tego patentu w Space Battleship Yamato było dla mnie po prostu tandetne. Ponadto razi wygląd obcych, czyli Gamilas: ot, jakieś białe, humanoidalne patyczaki z niebieskawym światełkiem w miejscu twarzy. Razi również podręczna broń Ziemian, czyli karabiny a'la Obcy: Decydujące Starcie. Inna sprawa, że jeżeli te elementy zostały wiernie odwzorowane na bazie filmu anime z 1974 roku, to raczej nie należy się czepiać. Ba! Może wówczas to były nawet pionierskie pomysły, jak na science fiction? Jakby ktoś wiedział coś więcej na ten temat, proszę mnie sprostować. Ja w swojej bezgranicznej ignorancji odniosłem Space Battleship Yamato tylko do współczesnych patentów stosowanych przez kino z gatunku science fiction. I w dalszym ciągu podkreślam, że na polu całego instrumentarium tego gatunku Space Battleship Yamato wypada po prostu blado. Co zaś tyczy się efektów specjalnych w filmie, prezentują one dość różny poziom. Czasami wygląda to całkiem nieźle, a czasami sztucznie i umownie... Ogólnie rzecz biorąc z efektami nie jest tak źle, ale widać, że nie jest to wysokobudżetowy Hollywood. Problem jednak w tym, że techniczne braki widać gołym okiem, bo i trudno byłoby ich nie zauważyć, skoro w filmie jest mnóstwo scen zrealizowanych wyłącznie "w komputerze".


ZNASZ-LI TEN KRAJ, GDZIE WIŚNIA ZAKWITA?
Scenariusz filmu jest pełen dziur, umowności i uproszczeń. Na to wszystko starałem się przymykać oko, ale czasem raziły pewne dłużyzny w rozmowach między bohaterami filmu, podczas gdy znajdowali się oni w jakichś opałach (banda obcych biegnie z pistoletami, a oni sobie gaworzą...). Wiele jest również przydługich scen pełnych dramatyzmu, patosu i cierpienia ale to poniekąd jest cechą wielu japońskich filmów, więc trzeba się przyzwyczaić i albo się to lubi, albo nie. Ja osobiście nie stronię od kina japońskiego, ale śmiem twierdzić, że widziałem znacznie lepsze, japońskie filmy science fiction, aniżeli Space Battleship Yamato (mam tu na myśli również filmy, które miały swoje korzenie w anime, np. Casshern, Yattaman). 


PRZED NAMI KOSMOS MOŻLIWOŚCI...
Na koniec muszę się jeszcze odnieść do prowokacyjnego tytułu, jaki nadałem tej recenzji. Moim zdaniem kosmos wcale nie jest nudny. Wręcz przeciwnie! Twórcom posługującym się konwencją sci-fi kosmos daje ogromne możliwości, które ogranicza jedynie ich wyobraźnia. I tu jest właśnie pies pogrzebany. Jakiś czynnik (lub zbiór czynników) spowodował, że twórcy filmu Space Battleship Yamato zaserwowali widzom nudny kosmos. Ale czy była to akurat ich wyobraźnia? Tego nie wiem...


werdykt:
4/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz