Serweta na stole
I kocia sierść...
Wyszczerbiony kubek
I taboret w kącie...
Gdy jem placki ziemniaczane,
Wszystko wydaje się takie proste.
Choć przecież zaszło tyle zmian
W procesie obróbki ziemniaka
Na przestrzeni lat.
Serweta dziś też już nie - ta,
Którą żmudnie dziergała starsza kobieta.
By potem na targu sprzedać
Ją
Za kilka zeta.
Za głowę się łapię,
Że takie myśli
Przelewam na papier.
I myśli już dziś nie - te
I nie - ten język.
Nie pięknej polszczyzny, lecz slangu wężyk
Co snuje się między
Zapomnianymi słowami,
Których tak boję się użyć czasami.
A papier także już nie - ten.
Bo gdy okiem przekrwionym na niego łypnę
Piksel przy pikselu
Dostrzegę niechybnie.
Gdy placki wystygną,
A pełny już żołądek
To mogę przysiąc,
Że głęboko w nosie
Mam
Cały ten wiatr zmian.
***
bardzo słuszna konstatacja! I prawdziwa. Nie jest istotne, jak bardzo zmieniła się technologia produkcji placków, dopóki smakują tak samo dobrze. Gorzej, jeśli się okaże, że placki już nie te...
OdpowiedzUsuń